Słowiański patriarchat
W poprzednim poście rozważaliśmy pozycję kobiet w społeczeństwie przed-chrześcijańskich Słowian, dziś więc, aby utrzymać równowagę pomiędzy płciami, przyjrzymy się roli i obowiązkom naszych męskich przodków. A ponieważ rozważać będziemy naszych przodków, którzy, siłą rzeczy byli ojcami, nie unikniemy tematu patriarchatu, czyli, ogólnie mówiąc, rządów ojców.
We współczesnych czasach patriarchat uważany jest nie tylko za przestarzałą formę organizacji społeczeństwa, ale również za formę, nazwijmy to, „fuj”. Na patriarchacie wiesza się psy, obrzuca się go wszelkimi możliwymi i niemożliwymi wyzwiskami i wini za niemal wszystkie problemy współczesnego świata. A przecież, jeśli przyjrzymy się patriarchatowi z perspektywy historii wczesnego średniowiecza, ustrój ten, w co trudno uwierzyć, wcale nie był taki zły. Wręcz przeciwnie, w wykonaniu naszych słowiańskich przodków zapewniał stabilność, bezpieczeństwo i możliwość samorealizacji wszystkim członkom społeczeństwa, bez względu na płeć czy urodzenie.
Słowiański mężczyzna
Biorąc pod uwagę szeroko rozpowszechnione ostatnimi czasy wątpliwości co do biologicznych różnic pomiędzy płciami, pozwolę sobie, dla czytelności przekazu, zdefiniować kogo dokładnie mam na myśli, używając słowa „mężczyzna”. Mężczyzna – taki, jakiego znali nasi przodkowie – to człowiek posiadający w swoim genomie chromosom Y, którego to chromosomu fenotypowa ekspresja nie została zaburzona przez inne czynniki genetyczne i/lub rozwojowe (np. zespół Klinefeltera, zespół niewrażliwości na androgeny, dysgenezja gonad). U takiego geno- i fenotypowego mężczyzny występują prawidłowo funkcjonujące jądra, które produkują androgeny, czyli hormony płciowe o działaniu maskulinizującym.
Pod wpływem androgenów mięśnie zwiększają objętość, stają się silniejsze i bardziej wytrzymałe, zwiększa się objętość płuc, długość i grubość kości (z wyjątkiem kości miednicy), a także obniża podatność na strach. Warto wspomnieć, że zależne od androgenów różnice w sprawności fizycznej pomiędzy ludźmi dają się odnotować już o dzieci przed osiągnięciem dojrzałości płciowej, pomimo tego, że w okresie po porodzie (bo w okresie płodowym jądra są bardzo aktywne hormonalnie) i przed pokwitaniem jądra wytwarzają zaledwie bardzo niewielkie ilości hormonów płciowych. Jak widzimy więc, pod wpływem nawet minimalnych ilości androgenów człowiek staje się wyższy, silniejszy, bardziej wytrzymały oraz bardziej odważny. Ale, jak się okazuje, w oczach naszych przodków, nie tylko wzrost, siła, wytrzymałość i odwaga definiowały mężczyznę.
Słowo „mężczyzna” jest rzeczownikiem odprzymiotnikowym utworzonym poprzez dodanie przyrostka -izna (-yzna) do przymiotnika „męski”. Z kolei przymiotnik „męski” pochodzi od rzeczownika „mąż”. Rzeczownik „mąż” jest prasłowem i pochodzi od prasłowiańskiego *mộžь, które w języku naszych przodków oznaczało zarówno męża jak i człowieka płci męskiej. Jako rzeczownik odprzymiotnikowy „mężczyzna” oznacza więc osobę posiadającą cechy charakterystyczne dla męża, choć nie koniecznie mężem będącą. Podobne procesy lingwistyczne zaszły w wypadku prasłowa żona (*ženà), które w języku rosyjskim (жена) na przykład, wyewoluowało w przymiotnik „żeński” (женский), z którego z kolei powstało słowo (женщина), oznaczającą kobietę. Różnica pomiędzy prasłowiańskim *mộžь i *ženà polega na tym, że o ile na określenie dorosłego człowieka płci żeńskiej w języku prasłowiańskim znajdujemy wiele różnych słów (*nevě̀sta, *děvìca, *bàba), o tyle na określenie dorosłego człowieka płci męskiej jest tylko jedno słowo: *mộžь.
Taka niska specyficzność języka w odniesieniu do członka rodziny jest bardzo wyjątkowa w językach słowiańskich. Przedchrześcijańscy Słowianie, żyjąc w grupach opartych w dużej mierze na pokrewieństwie, przywiązywali dużą wagę na więzi krwi i używali bardzo specyficznego języka, aby te więzy krwi określić. Słowa takie jak świekra (matka męża), teściowa (matka żony), dziewierz (brat męża), szwagier (brat żony), zełwa (siostra męża), snecha (synowa) wspólne są wszystkim językom słowiańskim i wskazują jak precyzyjny był język naszych przodków w odniesieniu do członków rodziny. Dlatego też nie może być wątpliwości, że podwójne znaczenie słowa *mộžь (mąż lub mężczyzna) nie jest przypadkowe.
Trudno powiedzieć dlaczego w społeczeństwie naszych przodków mąż oznaczał zarówno małżonka, jak i dorosłego człowieka płci męskiej. Być może, co wbrew pozorom wcale nie jest takie niemożliwe (o czym niżej), do dojrzałego wieku dożywali tylko żonaci mężczyźni, bo cała reszta przedstawicieli płci męskiej umierała, zabiegając o bogactwa niezbędne do zdobycia żony (o czym pisałam tu). A może po prostu nasi przodkowie nie uważali kawalerów za mężczyzn i tyle, co też nie byłoby aż tak zaskakujące, biorąc pod uwagę fakt, że nasi przodkowie stawiali dobro ogółu ponad prawami jednostki i oceniali wartość człowieka miarą jego użyteczności dla wspólnoty (o czym pisałam tu). Jakby nie było, wygląda na to, że nasi przodkowie za prawdziwych mężczyzn uważali wyłącznie mężczyzn posiadających przynajmniej jedną żonę. Cała reszta ludzi posiadających chromosom Y z niezaburzoną fenotypową ekspresją mężczyznami w oczach przed-chrześcijańskich Słowian nie była.
Od chłopca do mężczyzny
Jak wielokrotnie wspominałam na łamach tego bloga, jedynym celem przedchrześcijańskiego, słowiańskiego małżeństwa było rodzenie dzieci, które z kolei były niezbędne, aby zagwarantować przetrwanie Słowian. Ze względu na brak dostępnych testów „przydatność” kobiet do roli żony (czyli, przede wszystkim płodność) musiała być weryfikowana już po wstąpieniu w węzeł małżeński. Ale sprawa miała się nieco inaczej z oceną „przydatności” kawalerów. Ponieważ obowiązkiem męża (oprócz płodzenia dzieci) była opieka nad żoną/żonami i dziećmi, selekcja do roli męża/mężczyzny trwała przez lata a nawet dziesięciolecia i rozpoczynała się na długo przed obrzędem swadźby.
Aby zostać mężem/mężczyzną przedchrześcijański Słowianin musiał zaprezentować swojej przyszłej żonie bogaty dar ślubny, którego zdobycie nie zawsze było łatwe i nie każdemu się udawało. Niekiedy kawalerowie musieli prosić o pomoc ojca lub, na przykład brata, którzy poprzez dołożenie się do daru ślubnego, stawali się w pewnym sensie współ-mężami, włączając w to prawo do dzielenia łożnicy ze współ-żoną. Do daru ślubnego mógł się dołożyć/przyczynić również władca – jak to miało miejsce w przypadku Mieszka I, który, jak wiemy z przekazu Ibrahima Ibn Jakuba, oprócz wiktu i opierunku, gwarantował swoim wiernym wojom odpowiednio wysoki dar ślubny, umożliwiający im wstąpienie w związek małżeński. Już tu więc widzimy, że jedną z umiejętności wymaganych od przedchrześcijańskich, słowiańskich mężów/mężczyzn była umiejętność zdobywania sojuszników, mogących wspomóc męża/mężczyznę (a także jego przyszłą rodzinę) w czasie niedostatku czy materialnych trudności.
Nie każdy jednak Słowianin miał bogatą rodzinę albo miejsce w drużynie władcy. Ci, którzy nie mogli zapewnić sobie wsparcia bogatych, musieli zdobyć bogactwo w inny sposób – na przykład na wyprawie łupieżczej. Wyprawa taka była sprawdzianem nie tylko siły, wytrzymałości czy odwagi Słowianina, ale również innych umiejętności. Nie zapominajmy, że w czasach naszych przodków wyprawy wojenne nie były jednoosobowe. Wszystkie bogate (czyli warte złupienia) osady, miasta czy wyprawy kupieckie były dobrze chronione i tym samym niemożliwe do złupienia przez samotnego woja. Dlatego też, aby wybrać się na wyprawę łupieżczą słowiański kawaler musiał nauczyć się współpracować w większych grupach, słuchać rozkazów, wykonywać plan, a jeśli nasz Słowianin chciał i potrafił zabłysnąć – wymyślać i wcielać w życie własne strategie militarne.
Innym, bardziej pacyfistycznym, sposobem zdobycia bogactwa było własnoręczne jego wypracowanie. To mogło zostać dokonane przez handel, rzemiosło, uprawę roli albo inne typy eksploatacji surowców naturalnych (wydobywanie bursztynu, rud żelaza, pszczelarstwo itp.). Takie „pacyfistyczne” sposoby zdobywania bogactwa nie są zbytnio doceniane w naszych czasach, a już na pewno nie przez opętanych wizją słowiańskich wojów Rodzimowierców/rekonstruktorów płci męskiej, co nie zmienia faktu, że były to ważne i doceniane zajęcia w czasach naszych przodków. Wszak, gdyby nie uprawa roli nikt, włączając w to dzielnych wojów, nie miałby co jeść. Gdyby nie górnicy wydobywający rudy żelaza, nie byłoby z czego kuć broni. Bez szkutników, kowali, szczytników i innych wysoko wykwalifikowanych rzemieślników, nie byłoby łodzi, mieczy, tarcz, że o bardziej pokojowych (i bardziej potrzebnych) przedmiotach codziennego użytku jak radło, wiadro, kociołek, albo nóż nie wspomnę. Oczywiście, jak w przypadku bogacenia się poprzez grabież, bogacenie się poprzez handel, uprawę ziemi czy rzemiosło, wymagało od słowiańskich kawalerów siły, wytrzymałości, odwagi a także: determinacji, zdrowego rozsądku, umiejętności negocjacji, liczenia, budowania, utrzymywania więzi międzyludzkich, współpracy itd. itp.
Widzimy więc, że dar ślubny złożony przyszłej żonie nie był „tylko” dowodem bogactwa materialnego. W społeczeństwie naszych przodków, w czasach, gdy matka natura na bieżąco weryfikowała nie tylko siłę fizyczną, wytrzymałość czy zdrowie, ale również siłę ducha, pomysłowość czy zaradność, dar ślubny był dowodem na to, że przyszły mąż potrafi zadbać o siebie i o swój materialny dostatek, co oznaczało, że prawdopodobnie ma on umiejętności niezbędne do tego, aby zadbać o żonę i przyszłe dzieci, czyli – o przyszłość swojego rodu.
Może zostać tylko kilku
Ślub, choć niezmiernie ważny, był dla przedchrześcijańskich Słowian (płci męskiej) dopiero początkiem życia jako mężczyzna. Ceremonia swadźby była swego rodzaju obrzędem inicjacyjnym, wprowadzającym kawalera[1] do świata prawdziwych, dojrzałych mężczyzn. Świadectwa takiego stan rzeczy w językach słowiańskich, w których słowa określające niezamężnych mężczyzn (młodzieniec, junak, chłopak) wywodzą się od słów oznaczających młodość i niedojrzałość (*moldenьcь – dziecko, *jûnъ – młody) lub niski status społeczny (chłop).
Zatem, w oczach naszych przodków człowiek płci męskiej dojrzałym mężczyzną stawał się dopiero po przejściu wstępnej selekcji młodych, niedojrzałych chłopców, selekcji mającej na celu wyłonienie tych, którzy potrafią zatroszczyć się o siebie na tyle, żeby nie tylko przeżyć (wyprawy łupieżcze czy handlowe), nie tylko zbudować silne więzi międzyludzkie (z towarzyszami broni, władcą, innymi kupcami lub rzemieślnikami), ale również zapewnić sobie i swojej przyszłej rodzinie stabilność materialną. Zaznaczyć tu należy, że przyjęcie do grona mężów/mężczyzn było zaledwie początkiem prób, testów i wyzwań stawianych przed mężczyznami przez społeczeństwo naszych przodków.
Pierwszym zadaniem przedchrześcijańskiego męża/mężczyzny było spłodzenie dzieci i utrzymanie przy życiu żony/żon oraz dziecka/dzieci na tyle długo, aby dochować się następnego pokolenia Słowian. W ramach „utrzymywania” przy życiu mąż musiał zatroszczyć się o:
- jedzenie – dostarczane przez uprawianie pola/pół, hodowlę zwierząt, łowiectwo, rybołówstwo i/lub handel;
- dach nad głową – zapewniany poprzez zbudowanie domu i następne utrzymywanie tegoż domu w dobrym stanie;
- bezpieczeństwo – czyli ochronę od drapieżników, przestępców, wrogów itd.
Nie trudno zgadnąć, że wypełnienie zaledwie trzech powyższych punktów wymagało od męża posiadania wszystkich umiejętności „testowanych” w okresie młodości (czyli przed ślubem), a także rozwinięcia nowych umiejętności, takich jak:
- organizacja: pracy na polu czy w zagrodzie, obrony/wart wokół domu/posiadłości, dostaw surowców (w przypadków rzemieślników);
- planowanie: prac rolnych, tras kupieckich, wypraw łupieżczych itp.;
- przewidywanie: pogody, wydajności ziemi, militarnych planów sąsiadów/wrogów itp.
Ci mężczyźni, którzy nie radzili sobie z obowiązkami i rolą społeczną męża – popadali w biedę i/lub umierali. Ale ci, którzy radzili sobie najlepiej, mieli najwięcej płodnych żon i, tym samym, najwięcej dzieci, ci, którzy gromadzili najwięcej bogactwa, niewolników, sług i najemników; to właśnie ci mężowie/mężczyźni na starość, kiedy zwykle obniża się poziom androgenów i zmniejsza siła i wytrzymałość ciała, mogli dołączyć do grona starszyzny, aby dalej służyć rodzinie/rodowi, tym razem swoją mądrością i doświadczeniem życiowym.
Wbrew pomysłom niektórych współczesnych „badaczy” historii Słowian, społeczeństwo naszych przodków nie opierało się na zasadach komunizmu, ale na zasadach demokracji. Decyzje dotyczące opola czy plemienia podejmowane były na wiecu, na którym znaczącą rolę odgrywała starszyzna – czyli właśnie najbardziej dojrzali, doświadczeni i „męscy” z mężczyzn. Ale aby dostąpić zaszczytu zasiadania pośród starszych rodu nie wystarczyło być starym. Trzeba było być prawdziwym, słowiańskim mężem/mężczyzną czyli dobrowolnie wziąć na siebie odpowiedzialność za innych. Trzeba było z tej odpowiedzialności wywiązać się na tyle dobrze, aby zapewnić swojej rodzinie bezpieczeństwo i stabilność materialną, nie przez rok, czy dwa, ale przez dziesięciolecia. Trzeba było być mężem/mężczyzną, dla którego przyszłość rodu jest ważniejsza od własnej wygody, bezpieczeństwa czy spokoju ducha. Trzeba było pokazać dorobkiem całego swojego życia, że potrafi się zatroszczyć o siebie, swoją rodzinę, swoją ziemię i majątek i tym samym posiada się wiedzę niezbędną, aby zatroszczyć się o ziemie, majątek i przyszłość całego opola lub plemienia.
Dekonstrukcja mężów
Oryginalny przedchrześcijański system patriarchatu wykształcił się i działał poprawnie w świecie, w którym siła, determinacja i kompetencje mężów/mężczyzn weryfikowane były na bieżąco przez rzeczywistość. Dzieci, najważniejszy cel przedchrześcijańskich, słowiańskich małżeństw, były dla naszych przodków przyszłością, były warunkiem niezbędnym, aby przeżyć. Mężem/mężczyzną mógł się zwać tylko ten, który używał swojej siły, wytrzymałości, odwagi i wszystkich innych umiejętności i talentów po to, aby tworzyć, opiekować się i zapewniać przyszłość dla swojego rodu i wspólnoty. A głową rodziny/patriarchą stać mógł się tylko taki mąż/mężczyzna, który te obowiązki wypełniał lepiej i staranniej, niż inni.
W miarę rozprzestrzeniania idei chrześcijańskich i feudalnych oraz w miarę postępu nauki i technologii, patriarchat stworzony przez naszych pogańskich przodków uległ stopniowej dekonstrukcji. Zapomniana została oryginalna definicja mężczyzny jako męża, męskie obowiązki odchodziły na coraz dalszy plan, ustępując miejsca męskim prawom, również tym, które odbierane były dziewczętom, kobietom i żonom. Patriarchat – oryginalnie rozumiany jako rządy doświadczonych, zaradnych i odpowiedzialnych ojców – dziś jest osadzony w zupełnie bezpodstawnym przekonaniu, że ludzie posiadający chromosom Y z niezaburzoną fenotypową ekspresją, bez względu na osiągnięcia i umiejętności, w jakiś sposób są „naturalnie” lepsi od wszystkich innych. Bez obrzędów inicjacyjnych, jasno określonych celów i obowiązków męża/mężczyzny, w naszych czasach wartość „mężczyzny” definiowana jest jego „męskim” wyglądem. Coraz częściej „mężczyźni” unikają obowiązków, trzymają się z daleka od wyzwań i mają w nosie budowanie przyszłości dla siebie, a co dopiero dla swojej rodziny i wspólnoty. Doświadczenie i realne osiągnięcia życiowe nie są wymagane dla zdobycia władzy czy wysokiej pozycji społecznej. Według standardów naszych przodków, rządzeni jesteśmy przez chłopców i nikomu to nie przeszkadza. Podobnie jak nikomu nie przeszkadza, że obowiązki, które za czasów naszych przodków należały do mężów, dziś coraz częściej przejmowane są przez kobiety i dziewczęta, które, o ironio, będąc samotnymi matkami, widziane są jako gorsze, warte pożałowania a czasem nawet pogardy.
Ta współczesna dekonstrukcja słowiańskiej koncepcji męża/mężczyzny powinna nam przeszkadzać. Powinna nas gniewać i oburzać. Zwłaszcza, jeśli chcemy przestrzegać praw i tradycji naszych przodków. Zwłaszcza, jeśli chcemy organizować rodzimowiercze wiece, na których wypowiada się „starszyzna” dzieląc się rzekomą „mądrością przodków”. A już na pewno obecny stan rzeczy powinien przeszkadzać Rodzimowiercom posiadających chromosom Y z niezaburzoną fenotypową ekspresją, z których wielu wciąż jeszcze uważa, że bycie „mężczyzną” polega na machaniu mieczem, chodzeniu na siłownię i uważaniu się za lepszego, niż cała reszta ludzkości, włącznie z mówieniem kobietom, jakie mają być i jak mają żyć.
Pozostaje tutaj tylko jedno pytanie, na które odpowiedzieć możesz tylko Ty, współczesny Słowianinie płci męskiej. Czy osiągnąłeś w życiu na tyle dużo, aby móc zwać się mężczyzną? Czy zbudowałeś coś na tyle trwałego i ważnego, żeby przetrwać pokolenia? Czy wziąłeś odpowiedzialność za siebie i innych? Czy jesteś prawdziwym słowiańskim mężczyzną, czy też wciąż jeszcze pozostajesz chłopcem?
Sława!
Bibliografia:
„Ibrahim ibn Jakub i Tadeusz Kowalski w sześćdziesiątą rocznicę edycji”, pod red. Andrzeja Zaborskiego,
K. Stock „Material Girls”
R. Derksen “Etymological Dictionary Of The Slavic Inherited Lexicon”
A. Brückner “Słownik etymologiczny języka polskiego”
М. Фасмер „Этимологический онлайн-словарь русского языка”
[1] Słowo kawaler pochodzi od francuskiego chevalier, oznaczającego rycerza lub kawalera.