[transkrypt/tłumaczenie podkastu] Plan na życie pozagrobowe

Witajcie! Sława Bogom i zapraszam Na 22gi odcinek podkastu “Szukając słowiańskiej duszy”. Nie ukrywam, trochę mi wstyd, że widzę się z wami po jeszcze jednej dłuższej niż planowałam przerwie. Na dodatek, tym razem to 100% moja wina, bo po nagraniu poprzedniego odcinka, zaczęłam zbierać materiały do kolejnego, ale czytając, myśląc i ogólnie, zbierając materiały, zupełnie straciłam poczucie czasu.

Chciałam… I nadal chcę zrobić odcinek o obrzędach inicjacyjnych ale okazało się, że jest to temat tak szeroki i skomplikowany , że niemal utonęłam w literaturze i w moich własnych myślach. Dopiero niedawno zdałam sobie sprawę, że minęło dwa miesiące a ja wciąż nie jestem nawet w połowie przygotowywania materiałów.

Tak więc, dziś nie będę mówić o rytuałach inicjacyjnych, bo nie jestem gotowa, żeby o tym mówić, ale zamiast, żeby publikować kolejne odcinki i ciągnąć ten podkast dalej, zdecydowałam, żeby wrócić do tematu, który podjęłam w 2020 roku w 7ym odcinku, który miał być pierwszym w serii… pierwszym odcinkiem w serii „dla początkujących”, czyli takim przewodnikiem o Rodzimej Wierze. Ale potem zajęłam się czymś innym i… zupełnie o tej planowanej serii zapomniałam.

A skoro już jesteśmy przy temacie rzeczy, o których zapomniałam pozwolę sobie się przedstawić, o czym zupełnie zapomniałam w ostatnich dwóch odcinkach albo jakoś tak. Tak więc, nazywam się Magda Lewandowska i jestem prawdopodobnie najbardziej roztrzepaną prezenterką podkastu jaką kiedykolwiek widzieliście. Albo słyszeliście.

Jakby nie było, dziś wracamy do tematu, który zaczęłam dwa lata temu, i będziemy mówić o tym, jak zacząć być Rodzimowierczynią albo Rodzimowiercą jak zacząć wyznawać słowiańską Rodzimą Wiarę. Tak więc, jeśli ten temat brzmi interesująco, słuchajcie dalej.

 

Nie jestem pewna, czy pamiętacie, czy nie, 2 lata temu, w odcinku numer 7, mówiłam o wymaganiach wstępnych dla wyznawców Rodzimej Wiary. To miał być pierwszy odcinek serii „dla początkujących” ale potem zajęłam się czymś innym. Jeśli wrócicie do odcinka numer 7 mówiłam tam o 3 wymaganiach wstępnych Rodzimej Wiary. Te wymagania to: 1) znajdź przodków, aby ich czcić i budować z nimi więź; 2) przestań albo przynajmniej opanuj kompulsję, aby codziennie się modlić, jak to robi wielu pogan. 3cie wymaganie to znalezienie sensownej i silnej wspólnoty/grupy zaradnych ludzi.

I tak… W odcinku numer 1 wytłumaczyłam skąd te wymagania się wzięły, więc nie będę teraz tego tłumaczyła jeszcze raz. O ile dobrze pamiętam, w odcinku numer 9 zaczęłam mówić o Doli, która jest jednym z powodów, dla którego przodkowie są ważni, ale potem zmieniłam temat…

To mój pies, Chilli…

Zmieniłam temat, albo można też powiedzieć zgubiłam wątek i zaczęłam mówić o czymś innym… Tak, jak robię to teraz. Bardzo przepraszam, mam tu problemy techniczne, które próbuję rozwiązać, ale mi się nie bardzo udaje. Więc, jeśli od czasu do czasu wyglądam jakbym była rozkojarzona bardziej niż zwykle, to wyłącznie dlatego, że staram się to wszystko ogarnąć.

Więc, o czym to ja..? Dola! Mówiłam o Doli. Dola jest bardzo ważna dla Rodzimowiercy, więc jeśli nie wiecie co to jest i skąd się bierze zajrzyjcie na bloga (niestety, podkast jest tylko po angielsku). Więc, początkujący Rodzimowierca powinien zacząć od Doli, od jej znalezienia i rozpoznania. Ale poza Dolą pierwszą rzecz, którą Rodzimowierca powinien zrobić to skonfrontować się z rzeczywistością, zmienić punkt widzenia. I zacząć patrzeć na siebie i świat inaczej.

Powodem, dla którego trzeba skonfrontować się z rzeczywistością jest fakt, że, najprawdopodobniej, jako osoba wychowana w kulturze Judeo-chrześcijańskiej, masz wiele błędnych przekonań dotyczących praktykowania religii oraz wiele błędnych przekonań do dotyczących siebie samego lub samej. Tradycja judeochrześcijańska mówi ci… a raczej mówi wszystkim nam, że ludzie jako gatunek, są wybrańcami Boga, że mają rządzić światem czy wszechświatem oraz że są lepsi lub ważniejsi niż wszystko inne. I jeszcze, że Bóg nas kocha a my potrzebujemy tej miłości, żeby żyć. Żeby istnieć, oddychać, i funkcjonować. A prawda jest taka, że nie potrzebujemy. Że ty nie potrzebujesz.

W tradycji Słowian ludzie wcale nie są wyjątkowi. Jesteśmy zwykłą częścią ekosystemu. Tak naprawdę nie jesteśmy tacy ważni czy też, wiecie, pomocni. A jeśli spojrzycie na… na wydarzenia ostatnich kilkuset lat, można powiedzieć, że jako gatunek możemy nawet być szkodliwi. To znaczy, wiecie, może trochę przesadzam, bo tak na dobrą sprawę, szkody, które wyrządzamy środowisku, szkodzą głównie nam. Sprawiamy, że Ziemia jest mniej przyjazna dla nas, dla ludzi. Czynimy nasza planetę mniej przyjazną dla naszych dzieci i dla dzieci ich dzieci. Matka Ziemia zawsze znajdzie sposób, żeby podtrzymywać życie, a jeśli ludzkość sama się wykończy, życie na Ziemi będzie trwać i prosperować jakby nigdy nic. Taka sama sytuacja miała miejsce po tym, jak wymarły dinozaury. Nic się nie zatrzymało. Życie trwało dalej nowe gatunki powstawały i ewoluowały dalej. Więc, wiecie, to nie byłby pierwszy raz. No, ale to już inna historia. Myślę, że zostawię ten temat i wrócę do głównego wątku, czyli… konfrontacji z rzeczywistością.

Więc, jako świeżo nawrócony Rodzimowierca musisz sobie uświadomić, że nie jesteś ani specjalny, ani wyjątkowy. Nie bardziej wyjątkowy i specjalny niż inne żyjące organizmy na tym świecie. Jesteś ssakiem, częścią ekosystemu a Bogom nie zależy na tobie bardziej niż Im zależy na, nie wiem, szczurach albo gołębiach. Nie musisz radować Bogów swoimi czynami. Nie musisz wypełniać Ich oczekiwań. Przede wszystkim dlatego, że słowiańscy Bogowie nie oczekują niczego od ciebie. Nie mają żadnych boskich planów dla ciebie. Nie ma żadnych przykazań do przestrzegania żadnych grzechów do wyznawania czy win do przebaczenia. Żaden Bóg nie będzie cię kochał, umierał za ciebie albo cię ratował. Chociaż, jeśli jesteś dobry w negocjacjach i gotowy zapłacić odpowiednią cenę, słowiański Bóg może cię uratować. No, ale będziesz musiał za to drogo zapłacić. Z punktu widzenia słowiańskich Bogów możesz robić co ci się żywnie podoba i ponieść wszelkie pozytywne lub negatywne konsekwencje twoich czynów.

A skoro już jesteśmy w temacie nie bycia specjalnym lub wyjątkowym, oraz potrzeby konfrontacji z rzeczywistością, możesz równie dobrze zdać sobie sprawę z tego, że cokolwiek myślisz o sobie nie jest prawdziwe, jeśli nie potrafisz tego udowodnić. Bo, jak tłumaczyłam w odcinku numer 5, hierarchia w świecie słowiańskich pogan opierała się na kompetencji i umiejętnościach. Więc, jeśli chcesz być wiedźmą albo szeptuchą to absolutnie musisz potrafić czynić prawdziwą magię, jak na przykład magicznie wyleczyć chorobę albo magicznie sprowadzić deszcz. A jeśli twoja “magia” nie ma żadnych realnych efektów w rzeczywistości, w realnym świecie, to znaczy, że nie jesteś wiedźmą. Po prostu nie. Nie ma znaczenia, ile koralików czy piórek sobie przypniesz, ile makijażu nałożysz i tak nie staniesz się wiedźmą. Możesz się obrazić, oburzyć, trzasnąć drzwiami i burmuszyć, albo oskarżyć mnie o… o co ja ostatnio byłam oskarżana? Mizoginię chyba. Żadna z tych rzeczy nie sprawi, że staniesz się wiedźmą. Jedyna rzecz, która uczyni z ciebie wiedźmę to bycie kompetentnym w słowiańskiej magii, co oznacza umiejętność efektywnej zmiany rzeczywistości przy użyciu magii. Jeśli tego nie potrafisz, nie jesteś wiedźmą i tyle.

Szeptucha pani Anna Bondaruk Zwróć uwagę na brak makijażu, piór, warkoczyków tudzież tatuaży. Foto: Andrzej Sidor /Agencja FORUM

Konfrontacja z rzeczywistością jest ważną częścią Rodzimej Wiary, ponieważ Rodzima Wiara jest religią czynów i osiągania celów. Nie ma znaczenia, czy twoja dusza, ciało lub intencje są czyste. Nie ma to w ogóle znaczenia. Co jest ważne to to, co możesz zrobić i osiągnąć w swoim życiu. Głównym celem życia Rodzimowiercy jest stanie się czczonym przodkiem. Jeśli uda ci się osiągnąć ten cel przed śmiercią, to oznacza, że jesteś dobrym Rodzimowiercą i wszyscy się cieszą.Chociaż, w sumie, nie wszyscy. Nie każda jedna osoba się cieszy, ale z pewnością każda jedna osoba, która jest ważna. Ci, którzy się cieszą to twoja rodzina i członkowie twojej silnej i trwałej wspólnoty rozsądnych ludzi, ludzi, których przekonałeś do siebie po tym, jak zostałeś Rodzimowiercą.

A skoro już jesteśmy przy temacie ludzi, którzy są ważni, chciałam bardzo szybko wspomnieć ludzi, którzy nie są ważni, czyli wszystkich tych którzy nie należą do twojej rodziny i do twojej wspólnoty rozsądnych i obrotnych ludzi, oraz tych, którzy obecnie, w tej chwili nie są gośćmi twoim domu. Bo, mam nadzieję pamiętasz z odcinka numer 4 jako Rodzimowierca, wyznawca słowiańskiego poganizmu jest twoim religijnym obowiązkiem, aby być gościnnym, traktować gości z szacunkiem zapewnić im bezpieczeństwo, podczas kiedy są gośćmi w twoim domu. Poza tymi ludźmi nikt inny nie powinien mieć znaczenia dla ciebie jako Rodzimowiercy. Więc, ktoś tam na Internecie co to zostawił jakiś niemiły komentarz – ta osoba nie jest dla ciebie ważna. Ktoś, kto gdzieś tam, na drugim końcu świata mówi o czymś co ciebie w ogóle nie dotyczy – to nie jest twój problem. Jedyną sytuacją, kiedy powinieneś przejmować się takimi ludźmi, to sytuacje, kiedy ci ludzie chcą cię skrzywdzić albo skrzywdzić twoją rodzinę, względnie twoją wspólnotę silnych ludzi, lub też twojego obecnego gościa. I poprzez krzywdę mam tu na myśli fizyczną krzywdę.

Bo, za co pewnie będę krytykowana, ale powiem to i tak bo na tym etapie już mi w ogóle nie zależy. Bo, co wielu współczesnych Rodzimowierców musi sobie uświadomić, w tradycji Słowian słowa nie liczą się jako krzywda, chyba, że powodują krzywdzące akcje. To znaczy, pozwólcie mi doprecyzować: w tradycji Słowian negatywne albo, jak to się teraz mówi, niemiłe słowa zwykłych ludzi nie są krzywdą. Takie słowa nie mogą same w sobie krzywdzić. Są pewne słowa, które mogą cię skrzywdzić, ale takie słowa muszą być wypowiedziane przez osobę z nadprzyrodzonymi umiejętnościami, jak na przykład przez wiedźmę. Taka osoba może cię skrzywdzić słowem, na przykład, klątwy.

Innym typem słów, które mogą skrzywdzić, są pochwały. Serio. Nasi przodkowie wierzyli, że chwalenie kogoś albo czegoś może przynieść pecha temu komuś lub czemuś. Z tego powodu, na przykład, nasi przodkowie nadawali swoim dzieciom brzydkie imiona. Imiona takie jak Nielub, czyli ten kto nie jest lubiany, albo Niemog, czyli ten, kto nie może albo nie potrafi. Takie imiona nadawane były dzieciom po to, żeby je chronić od złoczynnych duchów. Te imiona były zmieniana na porządne, pozytywne imiona dopiero w czasie rytuału inicjacyjnego, który dla chłopców nazywał się postrzyżyny a dla dziewczynek – zapleciny. To były rytuały inicjacyjne, przeprowadzane aby, wiecie, oficjalnie przyjąć chłopców i dziewczynki do wspólnoty Słowian. Dopiero wtedy brzydkie imiona były zmieniana na takie, które oznaczały coś pozytywnego lub dobrego.

Co próbuję tu powiedzieć, to to, że tylko obelgi czy przekleństwa wypowiedziane przez osobę obdarzoną nadprzyrodzonymi mocami, tylko takie obelgi, przekleństwa czy też treści, które ci się nie podobają, albo które uważasz za obraźliwe, tylko takie „brzydkie” słowa mogą cię skrzywdzić. „Miłe” słowa - pochwały lub uznania, czyli takie, które chcesz słyszeć – takie słowa również mogą cię skrzywdzić. Co z kolei oznacza, że jako praktykujący Rodzimowierca powinieneś przestać oburzać się tym, co mówią ludzie. No, chyba, że dana osoba ma nadprzyrodzone moce, no ale wtedy lepiej być miłym i pełnym szacunku w stosunku do takiej osoby obdarzonej nadprzyrodzonymi mocami. Bo jeśli zaczniesz się oburzać na taką osobę, wiedźmę na przykład, wtedy ryzykujesz, że rozzłościsz tę wiedźmę co przyniesie ci jeszcze więcej nadprzyrodzonych problemów.

A jeśli są słowa, na które powinieneś uważać, to są to słowa pochwały, zwłaszcza jeśli słowa takie pochodzą od obcego człowieka, nie od członka twojej rodziny albo społeczności. Takie miłe słowa pochwały czy wsparcia mogą przywołać złoczynne duchy, czego, oczywiście, chcesz unikać, jeśli tylko możliwe.

I… I tak, praktycznie każda osoba wychowana w słowiańskiej tradycji, a przynajmniej w moim pokoleniu każda taka osoba ma grubą skórę w odniesieniu do niemiłych czy nieuprzejmych słów lub komentarzy. Wiemy, że słowa nie są przemocą. Wiemy to, bo dorastaliśmy w rodzinach, które szczerze wierzyły w miłość poprzez krytykę i unikanie pochwał za wszelką cenę. Jednakże wydaje się, że większość ludzi wychowanych poza kulturą Słowian, zwłaszcza ludzie wychowani w Stanach… W Stanach Zjednoczonych lub w Kanadzie. Ci ludzie, wydaje się, naprawdę wierzą, że słowa mogą ich skrzywdzić. Co dla Słowianina brzmi idiotycznie. Totalna bzdura.

Więc, do wszystkich świeżo nawróconych wyznawców Rodzimej Wiary, wychowanych z wrażliwością na niemiłe słowa i, jak to się mówi, nie-bezpieczne przestrzenie: weźcie się garść i przestańcie się obrażać. Jeśli już, praktykujący Rodzimowiercy powinni być podejrzliwi wobec tych, którzy ich chwalą. Bo w słowiańskiej tradycji to właśnie słowa pochwały mogą powodować krzywdę. I to, na tyle o rzeczach wywołujących krzywdę.

Mówiłam o głównym celu życia Rodzimowierców, czyli o tym, jak zostać czczonym przodkiem. Można ten cel osiągnąć poprzez posiadanie dzieci. Ale, w sumie, tylko jeśli traktujesz swoje dzieci w sposób który da im powód, aby pamiętać o tobie i czcić cię po tym, jak umrzesz. Więc, co ważne, bycie tylko biologicznym rodzicem może nie wystarczyć, aby zapewnić sobie cześć po śmierci. To znaczy, może wystarczyć, jeśli twoje dzieci są zdeterminowane żeby czcić kogokolwiek. Ale planowanie życia po śmierci, w oparciu o determinację dzieci, które porzuciłeś czy porzuciłaś nie jest bardzo mądrym ruchem. Wiesz, strzeżonego i Bogowie strzegą, więc jeśli masz dzieci, lepiej być dla tych dzieci dobrym rodzicem, dać im mnóstwo powodów, aby doceniały ciebie, pamiętały o tobie i zapraszały cię na Dziady, na słowiański rytuał kultu przodków. Oczywiście, po twojej śmierci.

Posiadanie dzieci jest najbardziej oczywistym, ale nie jedynym sposobem, aby stać się czczonym przodkiem. Można również wpływać pozytywnie na życie innych ludzi, nie tylko członków twojej rodziny. W ten sposób również można stać się czczonym przodkiem. Poprzez znaczący, pozytywny wpływ na życie siostrzenic lub siostrzeńców albo innych niespokrewnionych z tobą ludzi, dla których jesteś tak bliski, że widzą cię jako członka rodziny. Ja, na przykład, jako dziecko, nastolatka i młoda dorosła osoba również miałam kilku mentorów, których z całą pewnością nigdy nie zapomnę. Oni mieli bardzo pozytywny wpływ na moje życie. Na 100% będę w przyszłości po ich śmierci, która, mam nadzieję nie zdarzy się szybko. Moi mentorzy, dzięki Bogom, nie umarli i szybko nie umrą, ale wcześniej czy później w przyszłości się to zdarzy. I wtedy z pewnością zaproszę ich na Dziady. Będę dzielić z nimi jedzenie i trunki i wspominać ich. I nigdy ich nie zapomnę, bo znaczą oni dla mnie tak wiele. Więc, wiesz, jeśli nie masz albo nie będziesz miał dzieci to nie jest koniec świata. Możesz zacząć mieć pozytywny wpływ na życie kogoś innego. Bo, z punktu widzenia Rodzimej Wiary, jest w twoim najlepszym interesie, w interesie twojego całego życia pozagrobowego, żeby mieć pozytywny wpływ na życie innych ludzi, po to, żebyś nie został zapomniany po śmierci. To właśnie jest cel twojego życia jako Rodzimowiercy.

Ale jak osiągniesz ten cel, zależy wyłącznie od ciebie. Bo w Rodzimej Wierze nie ma czegoś takiego jak grzech. Nie ma, wiesz, żadnych złych sposobów, żeby osiągnąć swój cel czy wykonać zadanice. Nie ma też czegoś takiego jak dobro i zło. Są tylko rzeczy czy osoby złoczynne lub dobroczynne dla ciebie twojej rodziny albo wspólnoty. Jeśli coś jest dobroczynne to chcesz to przyciągać i zachęcać dobroczynne akcje. Na przykład, chcesz, żeby dobroczynne demony mieszkały pod twoim dachem. Względnie, chcesz, żeby demony mieszkały pod twoim dachem i poprzez twoje własne czyny, poprzez twoje interakcje z nimi, chcesz zachęcać te demony do dobroczynnych akcji w stosunku do ciebie i twojej rodziny.

Jeśli chodzi o moralność w Rodzimej Wierze, jedyne co wiemy na pewno, to że powinno się być gościnnym, przyjmować gości z szacunkiem. Wiemy też, że powinno się być troskliwym wobec starszych szczególnie twoich rodziców oraz że nie powinno się przyczyniać do powstawania złoczynnych demonów. Co, głównie, oznacza, że powinno się obchodzić z szacunkiem do ciał umarłych i pilnować, żeby obrzędy pogrzebowe były odpowiednio przeprowadzone, żeby umarły nie przekształcił się w złoczynnego demona. To jest, oczywiście, duże uproszczenie, ale wystarczające na potrzeby tego, o czym tu i teraz mówię. Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej na temat moralności przedchrześcijańskich Słowian, zachęcam do odwiedzenia bloga (bo podkast jest tylko po angielsku, niestety) gdzie pisałam o etyce i moralności Słowian. Więc, jeśli jesteś gościnny, odnosisz się z szacunkiem do starszych i wypełniasz należycie obrzędy pogrzebowe, masz pełną wolność i dowolność, żeby osiągać swój życiowy cel jako Rodzimowierca. Możesz być uczciwy i ciężko pracować, albo być leniwym oszustem lub złodziejem i kimkolwiek ci się zamarzy być na szerokim spektrum pomiędzy tymi skrajnościami. Z punktu widzenia twojej religii, z punktu widzenia słowiańskiego poganizmu nie ma to żadnego znaczenia, jeśli tylko osiągasz swoje cele.

W moim życiu wolę trzymać się legalnych sposobów i akcji, trzymać się prawa. Ale to mój osobisty wybór. Rodzima Wiara nie zabrania łamania prawa czy przepisów. Jedynej rzeczy, której nie możesz łamać, to przysięgi, ale tylko jeśli ta przysięga składana była w imieniu słowiańskich Bogów. Jeśli nie wzywasz słowiańskich Bogów na świadków krzywoprzysięstwa, nie ma żadnego problemu. Ale, oczywiście, cokolwiek i jakkolwiek zdecydujesz zrobić, będziesz musiał ponieść konsekwencje swoich czynów.

Co, na przykład, zdarzyło się mężowi zwanemu Mściwojem. Mściwój był księciem Obodrytów. (problem z angielską wymową, jak zwykle…) Obodrzyci byli jednym z plemion Słowian Połabskich. Mściwój miał wielkie ambicje polityczne, które, każdy Słowianin ma pełne prawo mieć. Aby zaspokoić swoje ambicje, Mściwój przyjął chrześcijaństwo, bo chciał poślubić bratanicę księcia Saksonii. Po to, żeby pokazać, że jest godny poślubienia bratanicy księcia Saksonii, Mściwój wziął udział w militarnej wyprawie Ottona II do Italii. Tam, w czasie walk, Mściwój stracił większość, o ile nie całą swoją armię. Jemu samemu udało się przeżyć i wrócić z Italii do Saksonii, ale nie miał już wtedy armii, więc książę Saksonii go wykopał. Nazwał go psem, co było wielką zniewagą i odmówił mu ręki swojej bratanicy.

Słysząc to Mściwój – wyobraźcie sobie - nie zaczął się boczyć, nie tupał nogami, nie histeryzował i nie oskarżył księcia o dosłowną przemoc słowami. Po prostu odwrócił się i ruszył z powrotem do swojego plemienia. Gdzieś w połowie drogi na ziemie Obodrytów, książę Saksonii zmienił zdanie. Raz jeszcze. Książe wysłał posłańca za Mściwojem i nakazał temu posłańcowi, żeby przekazał wiadomość Mściwojowi, że książę Saksonii tak naprawdę to jednak chciał powiedzieć tak. „Tak” w sensie, „tak” dla małżeństwa Mściwoja z bratanicą księcia. Ale, wtedy Mściwój – i w sumie wcale mu się nie dziwię… Nie dziwię się, że rozsądnie zdecydował, że nie chce się zadawać z księciem, który zmienia zdanie dwa razy dziennie. Więc Mściwój powiedział posłańcowi, żeby wiecie, spadał na szczaw. Jak napisał Helmold, który zanotował te wydarzenia dla potomności, Mściwój powiedział: “Jak pies wyzdrowieje, to ugryzie spore kawałki”.

(z góry przepraszam za zgrubne tłumaczenie na język polski. Kronikę Helmolda mam w angielskim przekładzie, więc powyższe słowa przetłumaczone zostały z łaciny na angielski, a potem na polski. Jestem pewna, że w porządnym tłumaczeniu z łaciny brzmiałoby to bardziej „kronikarsko”).

Wiecie, dziś co niektórzy powiedzieliby, że Mściwój zinternalizował tę obelgę, ale, wiecie, ci, co by tak powiedzieli, ewidentnie nie spotkali wielu Słowian. Bo Mściwój wrócił od Obodrytów, do swojego ludu, a jak już tam dotarł to zebrał nową armię a następnie wyruszył, aby, jak opisał to Helmold w swojej kronice, pustoszyć ogniem i mieczem ziemie księcia Saksonii. Słowianie spalili wszystkie kościoły, zmietli je, zrównali je z ziemią. Torturowali i mordowali księży i innych duchownych i nie pozostawili śladu, że chrześcijaństwo kiedykolwiek istniało za rzeką Łabą.

No, znaczy, nie było to takie proste, bo, żeby zebrać nową armię Mściwój musiał najpierw przekonać Słowian, członków swojego plemienia że wciąż jeszcze jest poganinem i że te całe przechodzenie na chrześcijaństwo było podstępem. Jak by nie było, on faktycznie zdradził swoich ludzi. Zabrał ich do Italii i dał ich tam wszystkich pozabijać. Wyrządził szkodę swojemu ludowi. A lud przypomniał Mściwojowi, że zasłużył na wszystko złe co go spotkało. Mściwój musiał zgodzić się z tą oceną sytuacji. Musiał przyznać że sam jest sobie winny, że skrzywdził swój lud i że mu się należało. A potem, jak już przyznał się do błędu, musiał złożyć przysięgę, że od tej pory, będzie wierny swojemu ludowi i pogańskiej wierze. I dopiero po tym Słowianie wsparli Mściwoja w kampanii przeciwko księciu Saksonii.

W tej historii naprawdę mamy wszystko. Mamy słowiańskich pogan, rozumiejących ambicje, przydatność i akceptowalność kłamstwa, jako sposobu osiągania celu, jeśli tylko nie zdradza się własnego rodu. Bo jeśli zdradzisz swoje plemię, wszystko złe co cię spotka, w pełni ci się należy. Ale z drugiej strony, Obodrzyci, plemię Mściwoja, nie skancelowali go. Nie odrzucili go i nie zbanowali. Dali Mściwojowi szansę nauczyć się morału, wyciągnąć wnioski i naprawić wyrządzone szkody. No i, oczywiście dali mu szansę pomóc całemu plemieniu wzbogacić się na plądrowaniu chrześcijan.

I tu właśnie widać jeszcze jedną rzecz, którą musisz zaakceptować jako wyznawca Rodzimej Wiary. Ta rzecz, którą musisz zaakceptować, to to, że bogactwo i bogacenie się są dobre. Jako wyznawca słowiańskiej Rodzimej Wiary, chcesz być bogaty i albo dzielić swoje bogactwo ze swoją rodziną i wspólnotą, albo bogacąc się, pomóc swojej rodzinie i wspólnocie również się wzbogacić. Zauważyłam ostatnimi czasy pośród Rodzimowierców trend czy skłonności do ascezy, odmawianiu sobie przyjemności, odrzucania materializmu koncentracji na duchowości. A to wszystko to totalne bzdury. Omawiałam w detalach jak idiotyczne jest takie podejście do sprawy. Mówiłam o tym na blogu (wywiad z żercą) więc nie będę się powtarzała, ale tylko podzielę tu historię zapisaną przez kronikarza Ebona w żywotach Ottona, biskupa Bambergu.

Otóż, jak pisał Ebon, żył taki koleś, który nazywał się Bernard i był biskupem w Hiszpanii. Bernard był też pustelnikiem. A po tym jak został biskupem… A raczej po tym, jak został namaszczony na biskupa. Bo biskupem się zostaje przez namaszczenia. Więc, został namaszczony na biskupa w Rzymie i po tym mógł, w sumie, spocząć na laurach zamieszkać w Rzymie albo Hiszpanii i żyć w luksusach. Ale Bernard wolał się męczyć niż żyć w luksach. Jak prawdziwy Chrześcijanin zresztą. Więc, jak usłyszał, że są jeszcze poganie na północy Europy, więc tam, gdzie żyli Słowianie Połabscy, od razu zdecydował, że będzie chrystianizował Słowian. Kiedy Bernard pojawił się w Wolinie, który w tamtych czasach był ważnym ośrodkiem handlowym, kiedy Bernard się tam pojawił, był na bosaka i nosił kiepskiej jakości habit, jak każdy porządny Chrześcijanin.

W sumie nie wiem, dlaczego, ale z jakichś powodów Chrześcijanie mają nosić szmaty i w ogóle nie przejmować się tym, żeby wyglądać jak człowiek.

Więc, Bernard zawitał w Wolinie ubrany w jak żebrak i na bosaka na dodatek i zaczął opowiadać Słowianom, że wszechmocny Bóg wysłał go aby wprowadzić pogan na drogę prawdy. Ale, kiedy Słowianie go zobaczyli, zobaczyli jego ubrania i usłyszeli jego słowa, pomyśleli, że on oszalał. Nie wierzyli mu, oczywiście, bo, jak mu powiedzieli, jeśli Bernard byłby prawdziwym posłańcem Boga, to mógłby pozwolić sobie na buty i przyzwoite ubrania. Bo w słowiańskiej tradycji, jeśli Bogowie cię wspierają, to dają ci bogactwo i same dobre rzeczy. I wtedy możesz sobie pozwolić na dobrej jakości ubrania, żebyś a) miał ochronę od złej pogody i żebyś nie umarł oraz b) żebyś przez wysoką jakość swoich ubrań mógł pokazać światu, że dobrze ci idzie w życiu i że Bogowie cię wspierają.

Uważam, że historia Bernarda z Hiszpanii pięknie ilustruje jak schrystianizowani są niektórzy współcześni Rodzimowiercy. Jest tylu, rzekomo, wyznawców słowiańskiej Rodzimej Wiary, którzy uważają, że bycie bogatym nie jest dobre i że chodzi głównie o rozwój duchowy, medytacje, samo-umartwianie i inne takie bzdury, które na 100% pochodzą z Chrześcijaństwa i nie mają absolutnie nic wspólnego ze słowiańską pogańską tradycją.

W Rodzimej Wierze chodzi o to, żeby nie cierpieć. Chodzi o to, żeby mieć miłe życie i dać swojej rodzinie dobrobyt, urodzaj, żeby dzielić się błogosławieństwami oraz dzielić dosłowne i metaforyczne plony ze swoją wspólnotą. Jeśli jesteś Rodzimowiercą i jesteś biedny i głodny, oznacza to, że przegrywasz w życiu i musisz podjąć akcje, aby zmienić swoją sytuację na lepsze. W słowiańskiej Rodzimej Wierze chodzi o to, żeby być bogatym i wspierać swoim bogactwem swoją rodzinę i wspólnotę. Chodzi o to, żeby mieć bogactwa i się nimi dzielić.

Podobne problemy widzę w czasie obrzędów Rodzimowierczych. Szczęśliwie nie widzę tego już tak często, bo dołączyłam do rewelacyjnej grupy rozsądnych Rodzimowierców. Ale w przeszłości widziałam to często. Rzekomo pogańskie rytuały, które były przerażająco nudne… Poważne, pompatyczne i po porostu sztucznie wydumane. Żerca zachowywał się jak ksiądz proboszcz. Mówił z taką samą powagą, przejęciem, manierą i modulacją głosu. Wiecie, jak na mszy “Zebraliśmy się dzisiaj, aby czcić Boga-ojca” Strasznie nudne i zupełnie nie pogańskie. Bo pogańskie obrzędy powinny być radosne. Uczestnicy powinni się dobrze bawić. Jeść, pić, tańczyć, śpiewać, cieszyć się dobrobytem i dobrym towarzystwem. Brak radości i dobrej zabawy jest brakiem szacunku dla Bogów, słowiańskiej tradycji, dla twojej rodziny i wspólnoty.

Co, w sumie, może być trudne. Dla mnie, na przykład. Bo moja grupa obrzędowa, moja grupa Rodzimowierców, organizuje obrzędy całkiem daleko, więc muszę tam jeździć samochodem. Bo jest taniej samochodem niż pociągiem czy autobusem. I szybciej też. Bardzo rzadko mogę zostać na noc, a to znaczy że nie mogę pić, bo prowadzę samochód. I czasem mi to przeszkadza, bo z kronik, ze źródeł historycznych wiemy, że przedchrześcijańscy Słowianie upijali się w czasie rytualnych uczt. Że brak umiarkowania był wymagany tradycją. Więc, teraz czekam aż moja córka zrobi prawo jazdy i mam nadzieję, że będzie mogła nas zawozić na obrzędy. Żebym mogła się upić jak porządna Rodzimowierczyni. Ale na razie musze bawić się na trzeźwo. Robię co mogę, ale… Cóż nie można mieć wszystkiego. Ale jako Rodzimowierca powinieneś przynajmniej spróbować. Nie zakładać od początku, że nie da się czegoś osiągnąć.

To wszystko co miałam dziś do powiedzenia. Więc, podsumowując jako Rodzimowierca powinieneś zacząć od konfrontacji z rzeczywistością sprawdzić, co sobie uroiłeś a co jest faktem i ma realne odbicie w rzeczywistości. Przestań obrażać się czy oburzać na niemiłe słowa. Zacznij być uważny wobec ludzi, którzy cię chwalą, bo słowa pochwały mogą ściągnąć na ciebie stado złoczynnych demonów. Oswoić się z myślą, że bogacenie się jest wskazane i że powinieneś się wzbogacić. Oraz powinieneś zacząć budować zdrowe związki z ludźmi, którzy w przyszłości mogą i będą chcieli czcić cię jako przodka po twojej śmierci

 Jak zwykle, jeśli macie cokolwiek do dodania, skrytykowania lub ogólnie, powiedzenia – dajcie znać. Zalinkuję dane kontaktowe w notatkach tego odcinka A na razie – trzymajcie się ciepło pozostańcie w kontakcie z rzeczywistością, przestańcie się obrażać i

Sława!


Bibliografia:

K. Moszyński “Kultura duchowa Słowian”

F.J. Tschan, “The Chronicle of the Slavs by Helmold, Priest of Bosau”

“Sources of Slavic Pre-Christian Religion”, edited by J. A. Álvarez-Pedrosa

Magda LewandowskaComment